Trudno uwierzyć w kadrę. Za chwilę kolejna weryfikacja

Jerzy Brzęczek
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek

Cieszę się zwycięstwem reprezentacji Polski, ale ciągle daleki jestem od optymizmu, patrząc na grę, na styl, na całokształt. Niektórzy apelują, aby przepraszać Jerzego Brzęczka, ale ja nie widziałem, aby ktoś zrobił mu krzywdę. Sam selekcjoner się zreflektował po niefortunnej wypowiedzi o zadowoleniu i przytomnie oceniał poniedziałkowe poczynania kadry.

Czytaj dalej…

Reprezentacja skasowała trzy punkty z niewygodnym rywalem. Podniosła się z 0:1, tracąc gola z wątpliwego rzutu karnego. Potrafiła zdominować przeciwnika w kilku dłuższych fragmentach spotkania. Za to wszystko brawa. Tyle razy jednak dawałem się nabrać po chwilowych zrywach, że trudno mi uwierzyć, aby mecz w Zenicy był punktem zwrotnym drużyny Brzęczka. Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Ja uwierzę, że selekcjoner ma pomysł na tę kadrę i jej rozwój, jeżeli w październikowych i listopadowych meczach zobaczę dobrą grę, konsekwencję, stałą poprawę. Nie oczekuję samych zwycięstw, bo rywale są przedni, ale nie chciałbym znowu zobaczyć chowania się za podwójną gardą i wyprowadzania jednego ciosu na kilkadziesiąt minut. To już widzieliśmy, wyglądało to źle, nie ma co do tego wracać.

Początek poniedziałkowego meczu także był słaby. Obie drużyny były siebie warte, obie grały asekuracyjnie. Dopiero rzut karny i stracona bramka pobudziły Polaków. Zaczęli odważniej atakować, przycisnęli rywala do ściany i wbili gola głową. Mówiłem do kolegi, który siedział obok mnie. “Zaraz będzie tak: róg, dośrodkowanie, Glik, bania, gol”. Chwilę później ten scenariusz się spełnił. Przypadkowo udało mi się coś takiego odgadnąć, ale dlatego tak powiedziałem, że wynikało to z tamtego fragmentu meczu. Biało-Czerwoni naprawdę cisnęli.

Obawiałem się, że po przerwie możemy zobaczyć od nowa to, co na początku meczu. Na szczęście tak się nie stało. Polacy wyszli z zamiarem wygrania, widzieli, że mają przewagę, są po prostu lepsi. I dobrze, że podkreślili to ładnym golem na 2:1. Zasłużenie wygrali.

Widowisko jednak nie porwało. Po dwóch spotkaniach uważam, że nasza drużyna jest usytuowana w piłkarskiej middle class, może w jej wyższych rejonach (Bośniacy w middle, middle class) i jednak się męczy na salonach. Wkrótce zaproszenia na kolejne bale.

Komentarze